środa, 1 czerwca 2011

Koniec słonecznej ery

Gdy firma Sun Microsystems została przejmowana przez giganta na rynku baz danych, wszyscy z niepokojem patrzyli na dalsze losy Javy, produktów Open Source wydawanych przez Sun’a oraz ścieżek certyfikacyjnych. Dzisiaj, ponad rok po przejęciu firmy wiemy, że niepokoje te nie były nieuzasadnione. Nie tylko zrezygnowano z marki i symetrycznego loga , ale także z polityki przyjaznej firmy, jaką niewątpliwie był Sun.


Zaczęło się od zakończenia programu SAI (Sun Academic Initiative), w ramach którego studenci uczelni uczestniczących w tym programie mieli możliwość zakupienia voucherów na niektóre z egzaminów oferowanych przez Sun’a po cenie mniejszej niż 14% ceny rynkowej egzaminu. Efektem tego były masowe zamówienia voucherów tuz przed zamknięciem programu i wydłużony czas realizacji zamówienia (niektórzy dostali voucher nawet 3 miesiące po tym, jak go zamówili). Obecnie program SAI został zastąpiony przez program Oracle University, za pomocą którego studenci mogą otrzymać 40% zniżki na egzamin. Tylko jest jeden haczyk – muszą studiować na uczelni, która zgodziła się wprowadzić u siebie ten program, a więc płacić myto na rzecz potężnej korporacji tylko dlatego, żeby studenci mieli możliwość tańszego zdobycia certyfikatu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – im droższe certyfikaty, tym mniej ludzi będzie zdecydowanych na ich kupno, co na rynku pracy podwyższy wartość osób, które już ten certyfikat mają :P

Jeśli mowa o certyfikatach, to kolejnym krokiem było ujednolicenie ścieżek egzaminacyjnych – zmiana dotyczyła głownie nazewnictwa. Do tej pory w potocznej mowie używa się skrótów SCJP, SCWCD, SCBCD czy SCEA, mając na myśli nie certyfikaty Sun’owskie, a już te wydawane przez Oracle’a. Zdecydowano się też rozbić zakres egzaminów, rozdzielając je na kilka mniejszych części - ok, to nie było takie złe, bo np. encje JPA nie są zarządzane przez kontener EJB, a poza tym standard JPA tak się rozrósł, że spokojnie starczy zagadnień na oddzielny egzamin. Zła (z perspektywy osób zdających egzamin) jest natomiast polityka cenowa, gdyż zamiast jednego egzaminu, który kosztował kiedyś 300$, trzeba zdać kilka egzaminów, za każdy płacąc po 300$.

Czarę goryczy przelało obowiązkowe szkolenie przy niektórych egzaminach. Od sierpnia 2011 Oracle wprowadza płatne szkolenie (przewidywany koszt to ok. 4000$) od egzaminów na Java Developer'a oraz Enterprise Architect'a. Obowiązek szkolenia będzie dotyczył wszystkich, którzy do końca lipca nie zdążą ukończyć danej ścieżki certyfikacyjnej. Na grupie dyskusyjnej Warszawa JUG pojawił się post, w którym można znaleźć pomysł na obejście tej reguły – czy sprawdzony, tego nie wiem, żeby się przekonać, trzeba byłoby zainwestować 600$ na część 2 i 3 SCEA, oblać je i liczyć na to, że oblany egzamin oznacza zakończenie scieżki, a re-take egzaminu znajduje się w innej ścieżce egzaminacyjnej, w której nie ma mowy o dodatkowym szkoleniu (szczerze w to wątpię, ale być może da się skorzystać z tej luki – w każdym razie ja nie zamierzam, ale pewnie będę śledził losy tych, co spróbowali).

Jeśli mowa o certyfikatach, to warto jeszcze wspomnieć o sytuacji, która przydarzyła się jednemu z moich znajomych. Próbował on wydłużyć termin ważności vouchera, jaki zakupił na egzamin SCJP. W odpowiedzi dostał maila, w którym było napisane, że Oracle nie przedłuża ważności voucherów, gdyż rok czasu to ich zdaniem wystarczająco długi okres czasu na to, żeby przygotować się do egzaminu. Jednak kolega miał jeszcze jeden argument w kieszeni – voucher dostał dopiero w czerwcu, a termin ważności był do końca kwietnia. I tu nastąpił przełom ze strony Oracle'a – kazali mu jakoś udokumentować to, że dostał voucher z opóźnieniem. Gdy kolega zrobił to, o co prosili, dostał w odpowiedzi maila, którego można było interpretować tylko w jeden sposób: „Odcinamy się od polityki prowadzonej przez firmę Sun i mamy cię gdzieś”.

No i kolejna sprawa, przez którą Oracle traci w moich oczach to zaprzestania wsparcia dla Open Office’a. Na szczęście Libre Office, dewelopowany przez The Document Foundation zajmie jego miejsce.

No i ostatnia kwestia, całkiem niezrozumiała dla mnie – Oracle przyczepił się do nazwy konferencji organizowanej przez Warszawski JUG, dzięki czemu w tym roku, zamiast Javarsovi, będziemy mieli Confiture.

Ale nie jest tak źle, w końcu Oracle nie zrezygnował z rozwijania Javy. I miejmy nadzieję, że nie zrezygnuje :)

7 komentarzy:

  1. Tak to jest jak dział księgowości zaczyna sięgać tam gdzie nie powinien ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja czekam na kolejną edycję "Thinking in the J. Programming Language", skoro nazwy Java™ nie można już używać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Drobne fixy tylko, celem trzymania się konkretów: 1. Sprawa dot używania "znaku towarowego" Java™ jest bardzo stara i nie pierwszy raz się pojawia - to nie Oracle wymyślił. Vide JavaPolis które zmieniło nazwę na Devoxx.
    2. Oracle oddało OpenOffice pod piecz Apache Foundation - fresh news, być może jeszcze nie słyszałeś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobną sytuację co OpenOffice ma Hudson/Jenkins - ciekawe ile czasu Oracle go pociągnie

    OdpowiedzUsuń
  5. @Ktoso
    Nie wiedziałem, że Devoxx to kontynuacja JavaPolis, jakoś nie skojarzyłem tych dwóch konferencji razem :)

    O oddaniu OO w ręce Apache Foundation też nie słyszałem.

    Nie wiedziałem ,ze tylu ciekawych rzeczy można się dowiedzieć czytając własnego bloga :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozwój Javy już w tej chwili praktycznie stoi w miejscu, przez to, że jest językiem korporacyjnym. A korporacje jak wiadomo do zmian się nie palą. Te zwinniejsze powoli zaczynają szukać innych rozwiązań (Scala, Python, Ruby).
    Przejęcie Sunu przez Oracle jeszcze mocno sprawę pogorszyło. Oracle wraz z IBM nie tolerują nic poza Javą. Do tej pory Netbeans wspierał (czasem gorzej, czasem lepiej) Rubiego, PHP, Pythona - koniec z tym, dzięki Oraclowi oczywiście.
    Wszędzie jest nagonka na Microsoft (ja osobiście nic do nich nie mam), a to właśnie Oracle jest wrogiem publicznym numer 1 :)

    OdpowiedzUsuń